A jaka jest ta wspólna idea? Otóż chodzi o poznawanie świata w sposób wielce naukowy a zarazem spontaniczny i nieodtwórczy. Dzieci ze swej natury są ciekawe świata, kochają zadawać pytania i całkiem często - żeby uzyskać odpowiedź - wolą same poszperać, pozaglądać, pomieszać, scalić lub rozdrobnić. Wolą osobiście „podziałać” niż otrzymać gotową kilku zdaniową regułkę sformułowaną przez dorosłego, nie zawsze zresztą (mimo szczerych chęci) odpowiednio jasno. Dzieci ze swej natury są badaczami. To czego doświadczą, dotkną, co przetworzą, jednym słowem to, co przeżyją na własnej skórze jest dla nich nie tylko bardziej ekscytujące, ale również bardziej zrozumiałe, często także zapada w pamięć na znacznie dłużej.
Metoda projektów badawczych zakłada, że zdobywanie wiedzy przez małe dzieci jest czymś naturalnym, spontanicznym i samodzielnym. Rola nauczyciela nie polega zatem na nauczaniu, ale raczej koordynowaniu działania dzieci, organizowaniu im przestrzeni badawczej tak, aby same mogły zdobywać wiedzę, w końcu – na wspieraniu dzieci tam, gdzie wsparcie jest niezbędne. Dzięki tak rozłożonym akcentom dzieci doskonalą się w zadawaniu pytań, dostrzeganiu problemów i stawianiu hipotez, uczą się logicznego myślenia, eksperymentowania i wyciągania wniosków. Praca tą metodą obejmuje trzy etapy:
-
pierwszy dotyczy wybrania przez dzieci (czasem przy wsparciu nauczyciela) tematu. Ważne by był on interesujący, ale nie zanadto udziwniony. Ważne także, by był możliwy do zbadania – dlatego „lepszy” jest słoń niż słońce, zwłaszcza w Afryce lub w Indiach (w Polce ze względu na pojedyncze egzemplarze badania byłyby możliwe, choć znacznie bardziej ograniczone, dlatego w realiach naszej ojczyzny bardziej badawcze są np. pies, kot, czy dziura w jezdni).
Na tym etapie dzieci przywołują swoją wiedzę na wybrany temat, toczą dyskusje i stawiają hipotezy badawcze. Wspólnie z nauczycielem planują też różnorodne przedsięwzięcia, zmierzające do zweryfikowania owych hipotez
-
drugi etap to gromadzenie informacji, poszukiwanie odpowiedzi na postawione pytania, przeprowadzanie wywiadów, konsultacje z ekspertami, gromadzenie informacji. To także praca badawcza w terenie, tworzenie modeli oraz koniecznie eksperymenty i doświadczenia prowadzące do sprawdzenia hipotez
-
ostatni etap to podsumowanie pracy i przedstawienie wyników na forum – często właśnie Rodzicom.
Wszystkich, którzy już pokochali te metodę, a chcieliby się czegoś jeszcze niej dowiedzieć zachęcamy do lektury książki Judy Harris Helm i Lilian G. Katz „Mali badacze. Metoda projektu w edukacji elementarnej”. Wydawnictwo: CODN. Rok 2003
Dlaczego chcemy pracować tą metodą w naszym przedszkolu?
Inicjatywa, aktywność, nadawanie badaniom kierunku należy do dzieci, dzięki temu motywacja, poczucie sprawstwa (w procesie zdobywania wiedzy) są znacznie większe;
Do pracy projektowej są aktywnie włączani rodzice i środowisko lokalne. Rodzice często ujawniają swoje nieznane dotąd w przedszkolu potencjały, a w środowisku można poznać wiele ciekawych osób i zjednać sobie cudownych przyjaciół na lata;
Jest to metoda interdyscyplinarna. Wychodząc np. od typowo technicznego tematu, jak np. pociąg, możemy (oczywiście w zależności od kierunku, jaki nadadzą badaniom dzieci) studiować matematykę i fizykę (to akurat dość oczywiste przy tym temacie), ale także historię, literaturę i język (czy szerzej lingwistykę), sztukę, muzykę, w końcu także relacje międzyludzkie. Zdobywana w ten sposób wiedza cechuje się nie tylko elastycznością, ale i pragmatyzmem;
Tak bardzo pasuje do naszej twórczej filozofii;
Daje nam (dzieciom i dorosłym) możliwość samooceny swoich działań i działań kolegów;
Rozwija u dzieci wiele umiejętności, m.in.: korzystania z różnych źródeł informacji, dostrzeganie i formułowanie problemów, a także ich rozwiązywania; podejmowania decyzji; poczucia odpowiedzialności za swoją i wspólną pracę; organizowania tejże pracy - planowania, podziału zadań; współdziałania, rozwiązywania konfliktów; wyrażania własnych opinii i słuchania opinii innych; prezentowania własnej pracy;
Metoda nie pozwala nam nauczycielom skostnieć i popaść w rutynę, choć paradoksalnie bywa bardziej wymagająca od tradycyjnego uczenia . Uczy jak podążać za dzieckiem, jak asystować i wspierać, a nie wyręczać, nie narzucać i nie wtłaczać w jedyne słuszne ramy, być może tłamsząc tym samym indywidualność i wiele „eurek”. Uczy otwartości (jeszcze większej niż taka, którą standardowo nauczyciel winien mieć), panowania nad przyzwyczajeniem do kierowania zespołem, w końcu cieszenia się każdym odkryciem na równi z dziećmi;
Możemy do woli zbierać różne okazy i gromadzić, gromadzić, gromadzić;
Będziemy zaopatrzeni w fantastyczne kuferki badacza, a tam sprzęt godny Sherlocka Holmesa (latarki, przyrządy miernicze, pojemniki a różne próbki, ołówki, notesy, pincety, młotki, lupy i kto wie co jeszcze...).